Nie boję się, dopóki ktoś nie zapyta
Tak naprawdę myślę, że jesteśmy całkiem odważni. Czasem robimy rzeczy na pozór niemożliwe, funkcjonujemy na obrotach wyższych niż tryb ‘turbo’ w mikserze, a dla rozrywki skaczemy ze spadochronu albo ze spadochronem, można wybrać. Śpimy w namiotach, gdzie nocują łosie, urządzamy spacery po zmroku i wdrapujemy się na szczyty strome bardziej lub mniej, które bywają zdradliwe, jeśli stopę źle postawić. Pakujemy się w tarapaty, podejmujemy decyzje różne w skutkach, często wcale nieznanych, skaczemy przez ogień. A potem, potem gasimy pożary, naklejamy plasterki i sprawdzamy, jak goją się blizny. Zanim ktoś zdąży zapytać, czy się nie boimy. No bo ja też się…
Życzę Ci szwalni
Dziękuję, ale… nie chcę.To tak się wydaje, że jak coś się wydarza, to musi więcej. I jak ktoś zaczyna szyć, to szwalnię trzeba mu stawiać, a jak ktoś babeczki piecze, to cukiernię albo i całą sieć. Czasem to bardzo trafne życzenia, na pewno miłe i ze szczerego serca. Ale czasem potrafią być niepasujące i jasne, że ten, co wręcza kartkę urodzinową może wcale o tym nie wiedzieć. Bo wiecie, ja zawsze tą myślą byłam trochę przerażona – o szwalni z życzeń. Po pierwsze, że miałabym oddać to, co robię, ujednolicić, żeby można było szyć i wejść o poziom wyżej, na…
Jesteśmy dla siebie stworzeni
Uprzedzam, że to nie historia o połówkach co najmniej jabłka idealnie do siebie pasujących i odnalezionych po latach przez przypadek, czy coś. Być może kiedyś jakaś opowieść o romantycznej relacji się pojawi, kto wie, ale jeszcze nie pora 🙂 W każdym razie – jesteśmy dla siebie stworzeni – my, ludzie. Potrzebujemy siebie bardzo i czasem bardziej niż nam się wydaje. Bo każdy, kto ma jakikolwiek pojazd potrzebuje skorzystać z pomocy mechanika albo innego fryzjera i o to się tutaj właśnie rozchodzi. Jesteśmy bardzo różni i nie jesteśmy specjalistami we wszystkim, a to dobrze, bo inaczej byłoby co najmniej przykro. Na…
Postanowienia noworoczne (albo zeszło)
No bo to tak jest, że czasem przychodzi styczeń, zmienia się rok i wpada się w to nowe, przecinając linię startu. A czasem tej linii nie widać jeszcze, bo ten nowy początek, to wcale nie miał zadziać się w styczniu. Nie zrobiłam więc żadnej grubej kreski i nie wzięłam mocnego rozpędu, bo wciąż mam wrażenie, że korzystam z tego zeszłorocznego. Być może któregoś dnia usłyszę wystrzał w powietrze i powiem, że to już, że start i znowu mam kartkę puściutką na wszystko, co nowe i nieznane. Ale teraz, teraz jeszcze kontynuuję to, co przyszło mi zacząć nieco wcześniej. Niemniej, mam…
Dziękuję 2021
Podsumowania bywają różne. Lepsze, gorsze, potrzebne lub wcale nie. Jakąś cząstką siebie bardzo lubię te nowe początki, bo przynoszą trochę więcej nadziei i zapału niż zasypia się w ostatni dzień roku kalendarzowego. Spojrzałam sobie przez ramię, jaki ten 2021 był i z jednej strony był dobry, przyniósł zmiany różne, lekkie i trudne, na pewno potrzebne. Myśli przewinął najwięcej, skaleczył czasem, blizny zostawił i za chwilę zniknie z kalendarza, ale jeszcze nie z serca. Bo zanim styczeń się zaczął, to wymarzyłam sobie auto, dom na kółkach, świat i że z pracy odejdę nawet, jakby ten świat miałby się zawalić prędzej niż…
Ja, handlarka
Gdyby każdy choć przez trochę popracował w handlu, bylibyśmy co najmniej o pięć razy bardziej wyrozumiali dla siebie wzajemnie. Bo tak samo, jak ludzie wybuchają w kolejkach krzycząc i domagając się, żeby ktoś obsłużył ich szybciej, ma się ochotę wybuchnąć z drugiej strony, tylko trzeba się często ugryźć w język, zanim zrobi się naprawdę niemiło albo co gorsza wyjdzie na to, że w kolejce stoi tajemniczy klient. Mi się przydarzyło trochę lat w różnych sklepach. Byłam sprzedawcą, kierownikiem i asystentem kierownika, a pomiędzy przewinęło się tylu ludzi, że na ich złośliwości mogłam wypracować swoje własne, o których nie musieli wiedzieć. …
Tęsknię za tym, czego jeszcze nie było
To na pewno jakoś się fachowo nazywa – ten rodzaj tęsknoty. Siódmy dzień izolacji, której nie chciałabym więcej przechodzić. Nie złoszczę się na nią i rozumiem, że pojawić się musiała, choć wcale nieproszona, ale przyjaciółkami to jednak nie zostaniemy. Bo tak tęsknię – za tym, że mogłam biegać, gonić co rano furgonetkę z drożdżówkami, pozdrawiać dozorcę dwa bloki dalej i śpiewać po drodze udając tego piosenkarza, który właśnie zaczyna swój występ w słuchawkach. Tęsknię też za tym, że nie spróbowałam jeszcze jazdy na wrotkach i mogłam tego nie zrobić. Nie upiekłam pianek w ognisku i nie przebiegłam maratonu na medal.…
Mamy super ciała i w ogóle to jesteśmy wspaniali
Serio, bez cienia ironii. Pomyślcie tylko, ile złamań przeszły, zadrapań i ile na nich mamy blizn. Czasem wydają się brzydkie (te blizny, bo ciała wciąż piękne), ale to takie znaczki na nas, że znów się udało i że prawie nie ma śladu. Jesteśmy, funkcjonujemy i możemy jeszcze tyle zrobić. Ja nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jak to jest nie móc oddychać w pełni, nie mieć siły, ale tak totalnie, jakby ktoś energię odłączył i nie wiadomo, jak można naładować się z powrotem. Albo jak to jest stracić dwa z reszty zmysłów. Aż po prostu przyszło mi doświadczyć.I nie mam…
O (naszych) życiach kruchych jak ciastka
Bardzo lubię ciastka. Nie każde rzecz jasna, ale wciąż różne. Kiedyś myślałam, że nie ma nic lepszego niż markiza przełożona kremem – jak Hity – te tradycyjne, ewentualnie waniliowe. Miękną lekko, jeśli zamoczyć w herbacie albo innej kawie, można próbować je odkręcić i podzielić na warstwy. Wspaniale. Delicje mnie za to nie fascynują, a z Piegusków lubię wybierać rodzynki albo czekoladę i wciąż maczać w herbacie. Ogólnie bardziej herbatniki niż biszkopty i nawet, jeśli się kruszą. Bo życie czasem też się kruszy, ale wciąż jest wspaniałe – jak te ciastka. Podobno nie można zjeść ciastka i mieć ciastka, a życie…
Jesteś fajna, ale…
Kiedyś, pewien chłopiec powiedział mi, że nie mógłby mieć dziewczyny, która nie ma prawa jazdy. Nie miałam szans, choć wydaje mi się, że to wcale nie usterka, ale wiadomo – różnie bywa.Prawo jazdy zrobiłam, a chłopca no cóż, nadal nie mam. Może jedynie wyższą pozycję w rankingu o oczko lub dwa. Ale po kolei. Bo kiedyś, kiedyś to wyglądało inaczej. Powodzenie mierzyło się ilością otrzymanych walentynek, a w zeszycie A5, grubym minimum na 80 kartek i odpowiedzi na 100 pytań było to jedno – o IDEAŁ sympatii. On, wiadomo – wysoki brunet lub blondyn, oczy niebieskie królewskie, dobrze zbudowany, wystarczy.…