O szczęściu w kuponach z Lidla

O szczęściu w kuponach z Lidla

To był jeden z tych najbardziej zwykłych tygodni, jakie istnieją. I który nie wiem, kiedy tak naprawdę minął, a jakby mnie pytali pod groźbą jakiejś kary, to wcale bym nie była pewna czy się wydarzył. Ale takie tygodnie po prostu też są – bez fajerwerków jak w Sylwestra i dołków głębokich jak największa przepaść, której nie ma na mapie i przed którą nikt nie ostrzega.

Na początku tygodnia zmokłam tak bardzo, że było mi wszystko jedno i tylko świat jeden wiedział, dlaczego niebo tak płacze. Ale było ciepło i całkiem jednak przyjemnie, a popłakać to sobie każdy musi czasem.

Przehandlowałam kilka rzeczy na Vinted, których już nie używam, a widocznie komuś jeszcze się przydadzą. Właściwie zrobiłam taki interes, że teraz będę mogła kupić plecak turystyczny, który byłam niedawno oglądać. Bardzo się nie mogę doczekać – plecaka i jak będę już z nim wszędzie wędrowała. Taki model premium, z kieszenią chłodzącą jak lodówka, ukrytą matą, żeby zrobić niespodziewany piknik i elastyczną kieszenią na szelkach, żeby schować telefon. Same wspaniałe wynalazki.

Wybrałam się też do lumpeksu po koszule, które chciałam przerobić na konkurs, ale wyszły tak ładne, że wcale już nie jestem pewna, że chcę je na konkurs oddawać. Myślę, że zrobię drugie podejście i jeszcze jedno polowanie, żeby zawrzeć ze sobą kompromis co zostawiam, a co poślę do Kielc.

Ale tak mi się miło i dobrze szyło.zatęskniłam za tym, jak dawno nie tęskniłam. Gotowałam koszule z barwnikiem jak rosół na niedzielę, a potem szyłam w rytm Supergirl albo innych przebojów na Spotify. I doszłam do wniosku, że chciałabym jeszcze te koszule poprzerabiać. Żeby ludzie mieli na sobie więcej swobody i koloru niż manekiny z Zary. Sama sobie życzę takiego powrotu, po kawałku.

Zapisałam się na bieg charytatywny, Run For Help, który nie kosztował mnie więcej niż 10 kilometrów. Jak już codziennie biegam 8, to jeszcze dwa będą całkiem w porządku na dokładkę. Wykorzystałam kupon z Lidla na banany i mandarynki, a w szejkomacie Biedronki wylosowałam wspaniałą promocję na Tofu. Tylko lotka nie postawiłam i może w sumie szkoda, bo szczęście mi całkiem sprzyjało.

W niedzielę poszłam na długi spacer, nad wodę – mniejszą i słodszą niż Bałtyk, a zamiast mew były kaczki. Ale było też słońce i ogólnie bardzo przyjemnie na tym powietrzu, co pachnie tak wiosną. Jeśli afirmacje działają naprawdę, to ja właśnie puszczam taką w świat, żeby było tych słonecznych dni coraz więcej.

A teraz, teraz mamy już poniedziałek. To dobrego wszystkiego, na ten tydzień, co się dopiero zaczął 🦜