…jak noc listopadowa

Wygooglałam. Byłam przekonana, że mówi się “ciemny, jak noc listopadowa”, a nie “brzydki jak noc listopadowa”, a jednak. Tylko noce listopadowe wcale nie są takie brzydkie. Są bardzo tajemnicze, chłodne, długie i czasem jeszcze deszczowe. Szumią od wiatru i zostawiają błyszczącą rosę albo szron rano. Nawet trochę eleganckie, bo jak ktoś ubierze się w ciemną sukienkę albo garnitur z połyskiem, to nikt nie mówi, że jest brzydki tylko, że ładnie wygląda. To noc też właśnie. Szczególnie ta listopadowa.

Postanowiłam ją odczarować i pokazać, że wcale nie jest taka zła. Może być piękna i nawet można będzie się w nią ubrać. Przyjemnie swobodna, otulająca i wyglądająca tak, jak żadna inna. I o jakiej nikt jeszcze nie pomyślał. 

Będą czary takie, jakich Harry Potter nie znał i dobra Wróżka w Kopciuszku. Inne niż królik z kapelusza i karciane sztuczki. Będzie trochę mrocznie jak w halloween, ale wcale nie strasznie. A potem będzie można ubierać na bal, na co dzień i na wszystkie eleganckie okazje w kalendarzu, łącznie z dniem pizzy, tłustym czwartkiem i dniem wegetarian. Do świętowania życia, codzienności i miłego poranka

Będą to koszule dla tych, którzy dobrze się czują w ciemnych kolorach. Lubią klasyczne czernie, szarości, ale wcale nie takie zwykłe. Brakuje im czegoś ciemnego w szafie, chcą mieć coś eleganckiego, ale nie za bardzo i coś niezwykłego, czego nie ma na witrynie w Zarze i w ogóle w całym centrum handlowym. Coś, co jak założą, poczują się jak milion dolarów i czego będzie bardzo szkoda, kiedy przyjdzie pora prania. Coś, co stanie się najulubieńszą rzeczą w szafie, którą nie chce się dzielić z nikim innym nawet, jeśli do tej pory pożyczało się ubrania przyjaciółkom. 

Z drugiego obiegu, rzecz jasna.

Męskie koszule mają to do siebie, że są dłuższe, szersze i mają po innej stronie guziki, niż te kobiece. Ale nikt nie powiedział, że tylko mężczyźni mogą je nosić. Na filmach wszystkie kobiety podbierają je partnerom i wyglądają wcale nie gorzej od nich. A nawet lepiej. Wyszukałam te najpiękniejsze, o prostym kroju, w kolorze nieba po zmroku, głębokiej nocy i jeszcze księżyca. Zadbałam o nie tak, jak dba się o miłość swojego życia i właściwie na początku nie wiedziałam, że wyjdzie z nich cała seria.

Tylko czasem ktoś zapytał, czy mam coś w ciemnym kolorze. Albo czy coś takiego będzie. Że czeka na szare lub czarne, a najwięcej mam pasteli. Pomyślałam, że były pojedyncze sztuki ale nigdy tak, żeby więcej. Do teraz. Potem pomyślałam sobie o tej listopadowej nocy i że byłby to wspaniały plan na przedostatni miesiąc w tym roku. No to go realizuję.

To będzie inny listopad niż zwykle.

Wkrótce.