Czasem tak bywa – w stosunku do rzeczy, bo z ludźmi to jest inaczej. Najlepiej czuć to na święta, bo to taki czas, że wszędzie dużo ozdób, prezentów, wszystko się błyszczy i ogólnie to na bogato. Są bombki, maskotki, zawieszki, lampki, stroiki, drobiazgi – żeby było przyjemniej.
I wszyscy kupują, całe koszyki, wypchane reklamówki i długie rachunki przy kasach.
A potem, potem zostaje dzień do wigilii i wszystko tanieje.
Ceny dzielą na pół, albo na więcej, robi się jeszcze bardziej czerwono i bynajmiej nie od gwiazd betlejemskich. Pojawiają się napisy, że ‘sale’ i ‘okazja’ i to tak, jakby święta nagle były mniej warte, choć jeszcze się nie wydarzyły.
No i mi robi się wtedy przykro. Wiadomo, że w tych świętach to nie o rzeczy chodzi, ale czasem ludzie bez nich atmosferę czują trochę mniej. Bo przez resztę roku bombki nie są potrzebne, stroiki i lampki. Tylko wtedy.
Z innymi rzeczami też tak jest.
Bo nie raz coś się pojawia, takie wspaniałe i nawet potrzebne. Czasem trzeba trochę na to poodkładać, poczekać, ale wiadomo, że warto i że jak już się uda, to szczęście największe i najprzyjemniej będzie mieć, nosić, używać czy cokolwiek. Ta wartość to coś jeszcze więcej – czyjaś praca, transport, opłaty, podatki, czyjeś wynagrodzenia. Wszystko składa się w całość.
A jak wkradają się obniżki tak duże, że kolejki przed znaną sieciówką są dłuższe niż szerokość korytarza w galerii handlowej, to czar pryska, to już można ścigać się na ilości.
Znów patrzeć przykro.
No to ja swoich cen nie obniżam i nie oszukuję. Rzeczy nie tracą wcale na wartości i moja praca też nie jest mniej warta – w żadnym momencie. Sama wiem ile wkładam w to czasu, serca i umiejętności. Ile muszę przeznaczyć na ZUS, prąd, księgową i koszty. I ile trzeba mi na codzienność, ziemniaki z koperkiem albo mleko sojowe.
Bo jak ktoś pracuje w jakiejkolwiek firmie większej niż jedna osoba, to też by nie chciał, żeby jego praca była wyceniana na mniej mimo, że doświadczenie większe łącznie z zaangażowaniem.
I czasem sobie myślę, że to wydawanie na innych – usługi, rzeczy, przyjemności, to taka miła wzajemność i wsparcie, a poczucie wartości ani trochę nie gaśnie.
O wiele bardziej wolę dołożyć coś do zamówienia i wiem, że to od serca albo z wdzięczności i że to płynie po prostu z środka.
Tak bardzo nam życzę, żebyśmy nie czuli się oszukani i mniej warci przez rzeczy. Żebyśmy mogli sprawiać sobie przyjemności z radością i nie wypatrywali procentów w witrynach, bo to najkrótsze z możliwych uciech.