Postanowienia noworoczne (albo zeszło)

Postanowienia noworoczne (albo zeszło)

No bo to tak jest, że czasem przychodzi styczeń, zmienia się rok i wpada się w to nowe, przecinając linię startu. A czasem tej linii nie widać jeszcze, bo ten nowy początek, to wcale nie miał zadziać się w styczniu. Nie zrobiłam więc żadnej grubej kreski i nie wzięłam mocnego rozpędu, bo wciąż mam wrażenie, że korzystam z tego zeszłorocznego. Być może któregoś dnia usłyszę wystrzał w powietrze i powiem, że to już, że start i znowu mam kartkę puściutką na wszystko, co nowe i nieznane.
Ale teraz, teraz jeszcze kontynuuję to, co przyszło mi zacząć nieco wcześniej.

Niemniej, mam listę postanowień, celów i życzeń na ten czas, co nastał po fajerwerkach. Podobno rzeczy niewypowiedziane nie istnieją, a te zapisane to mają podwójną moc. No to zapisuję, knuję i odprawiam czary, żeby wszystko się powydarzało. Ja się postaram, a w środku mam nadzieję, że świat pomoże, jak trzeba.
Kolejność losowa, ale wszystko świadome i zamierzone.

  • Bieganie – biegam ciąglę i prawie codziennie od 2 lat, sezonowo to nawet wcześniej, ale kiedyś żadna siła z domu nie mogła mnie wyciągnąć, kiedy ciemno i zimno. Potem przekonałam się, że to tak nie najgorzej wcale i wystarczyło spróbować. No to jak spróbowałam, tak zostało i niech trwa dalej, tylko chciałabym wziąć udział, w jakimś zorganizowanym maratonie albo najpierw na pół.
  • Skakanka i wrotki – w ramach nowej formy aktywności fizycznej. Skakankę kiedyś bardzo lubiłam i wcale nie miałam łydek jak Herkules 🙂 A jakie sztuczki ludzie wyprawiają! Czarować nie będę, ale poskakać mogę. I tych wrotek spróbować, co krążą w myślach od zeszłego lata też. Czas najwyższy, może się polubimy.
  • Mniej – rzeczy mieć i nimi wcale się nie ograniczać. Kolejno wyzbywam się tego, czego nie potrzebuję, handluję na Vinted koszulami z wiskozą, co są wspaniałe, ale jednak się gniotą i jak przyjdzie mi busem jeździć, to byłyby zbyt uciążliwe. Przekonuję się, ile to dla mnie wystarczająco i rzeczy więcej gromadzić nie chcę, za to więcej doświadczeń.
  • Podcast – spróbować chcę, jak to jest mieć swoją własną audycję i móc przekazać coś światu inaczej niż w zapiskach. Żeby te słowa na tematy różne to się poniosły jak echo w lesie.
  • Śniadanie we Francji – do tej Francji to ciągnie mnie od dawna, a życie podsuwa mi różne przypadki. Być może kiedyś na ten temat rozpiszę się bardziej, ale chcę tam pojechać – nawet na jeden dzień lub dwa – z nocą pomiędzy i sprawdzić, jak smakuje najlepsza bagietka na świecie. Po prostu.
  • Nauczyć się francuskiego – nawet tylko tak, abym o tą najlepszą bagietkę umiała zapytać i o drogę w razie czego, jeśli przyjdzie mi się zgubić albo znaleźć jakąś piekarnię nie używając Google 🙂
  • Wakacje nad morzem – uwielbiam morze i właśnie tam zamierzam się wybrać latem. Między parawany, turystów, wschody słońca i muszelki na plaży. Usmażyć się jak skwarek na patelni, codziennie wybierać inny smak lodów, nawdychać się tamtejszego powietrza jak głupia i skrzeczenie mew ustawić na dzwonek w telefonie.
  • Tatuaż – kolejny znaczek na ciele, bardzo lubię te znaczki i to, że jakąś historię za sobą kryją. No to zaszyfruję kolejną – na pamiątkę, na własność i do końca świata. Jak list w butelce, którego nikt nigdy nie znalazł, albo naszyjnik, który Rose wrzuciła do wody na cześć Jacka i Titanica.
  • Pocztówki – kiedyś zrobiłam serię pocztówek z Łodzi, teraz chcę z Polski, miejsc nieturystycznych wcale, ale zupełnie wspaniałych.
  • Postawić sklep – ten w sieci, wyklikać własny, jak ta strona, na której właśnie piszę 🙂 
  • Blog – prowadzić nadal i jeszcze bardziej regularnie, bardzo to polubiłam i nawet, jeśli póki co, robię to zupełnie dla siebie. No bo fajnie jest pisać o czymś, co w środku uwiera albo o tym, czym chcę się podzielić, bez żadnych wytycznych, ilości znaków, akapitów i modnych tematów. Po swojemu, najprościej.
  • Jedno nowe miejsce – w każdym miesiącu chcę odwiedzić coś, czego jeszcze nie znam i gdzie mnie nie było. Od kawiarni po inne miasto, ciasto albo las na obrzeżach.
  • Ciało – to bardzo ważny punkt, bo chcę, żeby było silne i zdrowe. Chcę mu dawać to, co najlepsze – od ćwiczeń po jedzenie, otaczać troską i poznać od nowa, co mu służy, a co wcale nie.
  • Coś nowego – rozchodzi się tu o tworzenie, lekko owiane tajemnicą, no i nie mówię za wiele, bo sama nie wiem, co z tego wyjdzie. W każdym razie, jak nie spróbuję, to się nie dowiem, zatem sprawdzę. 

Niewykluczone, że gdzieś pomiędzy pojawi się coś jeszcze. Różnie to bywa i czasem dobrze jest przyjąć coś, co świat podsuwa. Wiem też, że chcę być dużo offline, mniej przejmować się opiniami innych, bo oni sami mają swoje życia i w cudze czasem swoje nosy wtykamy niepotrzebnie. Nie mam pojęcia, jak ta droga będzie wyglądała i ile razy przyjdzie mi zedrzeć łokcie, kolano albo pokruszyć środek. Ale mam plastry i dużo nadziei, że cokolwiek się wydarzy, to pomiędzy będzie wspaniale. Kask też kupię.

I tak nam właśnie życzę – najlepiej jak życzyć można, z tymi potknięciami pomiędzy. Bo los czasem słusznie nogę podkłada, a czasem dla żartu. Nigdy nie wiadomo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *