O zmianach doświadczeniach i o tym, co się wydarzy

Rozsypałam się w sierpniu jak płatki kukurydziane, kiedy otwiera się paczkę z za dużym zamachem. Nie pozbierałam wszystkich i uciekłam nad Bałtyk. Taki był ten miesiąc, co minął.

Na początku się popłakałam, tak po prostu jak płacze się z różnych powodów, że w tej kawalerce, co ją wynajmuję, nie ma miejsca na zwykłe życie. Że tyle tu rzeczy, że coraz mniej chce mi się tu wracać, że wolę być na dworze, jak te dzieci na podwórku, które mama woła przez okno, a one jeszcze nie chcą kolacji. A potem długo nie mogłam zasnąć, to sobie myślałam, co dalej. I tak powoli dotarło do mnie, między jednym problemem a drugim, że jakby przyszło mi kiedyś się skończyć, to nic tu po mnie nie zostanie.
Oprócz rzeczy.

Pojawiła się w środku sprzeczność, jak w zeszycie od matematyki przy działaniu, którego wynik nie jest taki jak w odpowiedziach na końcu podręcznika. Tylko ludzie takiego nie mają, żeby sprawdzić swoje równania. Bo z jednej strony wiem, że tworzę rzeczy z odzysku, że drugi obieg, że nie wspieram nowych i że tych szybkiej mody też nie. A z drugiej wiem, że mimo wszystko to tyle nam nie trzeba, a ja wciąż produkuję. A potem muszę mówić, że to wszystko jest super, żeby sprzedać i opłacić rachunki, bo same za siebie tego nie zrobią. Nic samo się nie zrobi.

Tylko nie potrafię być taka głośna, wesoła cały czas i z uśmiechem opowiadać tylko o najwspanialszych stronach. Czasem potrzebuję zniknąć, odczepić się od świata i pobyć daleko. Potrzebuję przestrzeni. Potrzebuję poczuć więcej niż rzeczy i tak bardzo bym nie chciała, żeby ludzie się tylko nimi definiowali. Albo żeby tylko w nich widzieli wartość.

Między jedną a drugą falą nad Bałtykiem, komunikatem od mewy, którego nie zrozumiałam i sztachnięciem się słonym powietrzem pomyślałam, że chciałabym tak dać doświadczenie, jak właśnie Bałtyk mi daje i słońce, choć cały tydzień miało padać. I zaczęło mi się trochę bardziej to układać, już miałam prawie ramkę z tych puzzli w środku. 

No bo kiedyś też dostałam maszynę. Zofia ma na imię i swoje lata też ma, ale działa, sprawdziłam. Z rodziny Łuczników, o gabarytach, które w paczkomat rozmiaru C się zmieszczą. Pomyślałam, że byłoby wspaniale, gdybym mogła przekazać ją dalej wracałaby i znów wysyłałabym ją w podróż. To byłaby pierwsza maszyna, która zwiedziła Polskę i przysięgam, że na mapie bym zaznaczała, dokąd jechała. Opracowuję dla niej instrukcję znajomości, ze wszystkim, co potrzebne na start, łącznie z rozwianiem obaw. Bo ja też tak zaczynałam – nie wiedząc zupełnie nic poza tym, że trzeba nacisnąć pedał, aby szyła. A to szycie jest super sprawnością i gdybym miała grupę harcerską, to bym każdemu na koniec taką odznakę przydzielała.

maszyna podrożna, mapa

To właśnie jak ktoś będzie miał chęć i życzenie, żeby sprawdzić, jak to jest szyć, nauczyć się i to tak po ludzku zupełnie, bez kursu i kupowania maszyny od razu. Na te wieczory jesienne, co nadchodzą, z netflixem w tle, kubkiem kakao albo innego grzańca (polecam z pomarańczą). Zanim na dobre przyjdzie zawijać się w koc jak naleśniki, które mama kiedyś smażyła na metalowej patelni, posypywane cukrem, co chrupał między zębami. 

I z takiej czystej ciekawości po prostu. Tak bardzo polecam – od serca i z środka, z potrzeby zrobienia czegoś dla siebie, nauczenia się czegoś nowego, spróbowania. Bo jest tyle fajnych zajęć do odkrycia, naprawdę 🙂

Wymarzyłam sobie, że maszyna będzie miała turnusy, będzie ją można wypożyczać na tydzień – tak, jak się jeździ na kolonie. Będzie do niej cały e-book z historią, instrukcją, podstawami i pierwszą torbą do uszycia, do której nie trzeba szablonu. Będzie mnóstwo wskazówek, rozwiązań, moich błędów (żeby już nie trzeba było ich popełniać :)), porad. Będzie lista startowa rzeczy, które naprawdę się przydają podczas szycia, a nie takich, które się tylko wydają. Będzie moje wsparcie.
A jeśli ktoś się zauroczy i będzie chciał kontynuować – pomogę wybrać maszynę – używaną lub nową, własną i dopasowaną do siebie, bo między maszynami też można się pogubić. Albo przepłacić. Albo nie trafić. To już nie będzie trzeba 🙂

Ta część teoretyczna będzie też do nabycia oddzielnie – jeśli ktoś ma maszynę, a nie wie jak się za szycie zabrać, brakuje mu motywacji czy tam innej weny albo nie ma pomysłu. To powiem jak zacząć, jak się z maszyną dogadać, skąd czerpać. I którędy iść, żeby więcej się nie pogubić 🙂

Taki właśnie jest plan. Plan na jesień 🍁

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *