O (naszych) życiach kruchych jak ciastka

Bardzo lubię ciastka. Nie każde rzecz jasna, ale wciąż różne. Kiedyś myślałam, że nie ma nic lepszego niż markiza przełożona kremem – jak Hity – te tradycyjne, ewentualnie waniliowe. Miękną lekko, jeśli zamoczyć w herbacie albo innej kawie, można próbować je odkręcić i podzielić na warstwy. Wspaniale.
Delicje mnie za to nie fascynują, a z Piegusków lubię wybierać rodzynki albo czekoladę i wciąż maczać w herbacie. Ogólnie bardziej herbatniki niż biszkopty i nawet, jeśli się kruszą.
Bo życie czasem też się kruszy, ale wciąż jest wspaniałe – jak te ciastka.

Podobno nie można zjeść ciastka i mieć ciastka, a życie kiedyś też się kończy. Ale zanim to wszystko, to można przekonać się, czy Słomka ptysiowa nie jest aby za słodka, a w Jeżykach karmel ciągnie się odpowiednio. Bo na początku nigdy się nie wie, które z nich okażą się ulubione – jak te wszystkie zajęcia, których przyszło nam spróbować albo które jeszcze czekają wcale nieodkryte. I zdarza się, że w środku są czasem połamane. Nikt w końcu nie mówił, że będzie łatwo i że pęknięte na pół to gorsze, bo wcale tak nie jest. A okruszki też są całkiem w porządku.

Bo nie raz tak się dzieje, że coś się wydarza, niespodziewanie zupełnie i potrafi pokruszyć od środka. Że nie wiadomo, czy uda się posklejać to życie jak dwa krążki Oreo mlecznym nadzieniem. Czasem też odkłada się różne rzeczy na potem i na kiedyś, które nigdy nie nadchodzi. Nie pora, nie czas, już nie wypada. A potem kruszy się tak, jakby walec przejechał, że nic już z tego nie zostaje. I dociera, że o ile ciastka mają termin ważności, który z łatwością można odczytać, o tyle my nie znamy swoich wzajemnie i swoich w ogóle.
Wszystko wypada i lepszej pory niż teraz nie będzie. Bo jeśli ciastka odkładać na kiedyś, to w końcu zwietrzeją i  już nie smakują tak dobrze nawet, jeśli zamoczyć w kakao.

Czasem ktoś pyta, co by było, gdyby jutra zabrakło i mówią, że to jakiś sposób nawet, aby żyć trochę pełniej, bo nikt na jutro nie daje gwarancji. Najlepiej, gdyby było miękko i dobrze, jak biszkopt w Delicjach. Moglibyśmy sobie tego życzyć, ale los czasem życzy inaczej i ma przewagę.
Najzwyczajniej w świecie mi szkoda, że żałujemy – że czegoś nie zrobiliśmy i że jakby cofnąć czas, to byłoby inaczej. A ten czas to najcenniejsze, co mamy – dla nas i dla siebie wzajemnie. Dostajemy go za darmo i być może dlatego wcale się nad tym nie zastanawiamy, bo przecież tak już będzie zawsze. A bywa różnie.
Czasem jeszcze pojawia się szok, wcale nie mniejszy niż przy półce z ciastkami, gdzie ceny są wyższe. Punkt zwrotny, jak zdrowie słabnie, największe oparcie nagle znika i na tym lodzie zostaje się samemu. I można przysięgać sobie na wszystkie ciastka świata, że jak tylko z tego wyjść, to wdzięczności nie będzie końca, a życie to dopiero się zacznie, choć trwa od kilkunastu lat. Albo kilkudziesięciu.
Ale czasem to nawet potrzebne, żeby obudzić się bardziej porządnie niż do tej pory.

Ja nie raz się boję, że to życie w jakimś momencie się skończy i nie chciałabym, żeby już. Wokół mówią, że jeszcze tyle przecież, cała przyszłość i młodość. Bardzo chcę w to wierzyć, bo mam całą listę rzeczy do spróbowania i wcale nie są to ciastka, a na przykład pianki z ogniska. Będę więc próbować i wcale nie od jutra. Polecam też, bo jak się coś czuje, to lepiej sprawdzić niż nie, a intuicja z środka potrafi być najlepszą nawigacją. Być może całego świata zmienić nie można, ale w tym swoim, małym życiu to można wiele.
I między prawdą a prawdą chcę powiedzieć, żeby sprawdzać i zmieniać, jeśli coś ciekawi albo uwiera – jak te okruszki od Florentynek, które jadło się w łóżku. Mama ostrzegała, że potrafią wbijać się w plecy jak księżniczce ziarnko grochu, ale było trzeba się przekonać i przyznać rację albo prześcieradło przed snem wytrzepać.
Bo jeśli ma się na coś ochotę, to czemu nie?

Na kursach z budowania marki często pojawia się takie zadanie, aby napisać własny nekrolog. Albo w jaki sposób chciałoby się zostać zapamiętanym. Zostawiłabym świat z myślą, że ‘próbowała i lubiła ciastka’, po prostu.
Tylko jeszcze nie teraz.

Niebezpiecznie kruche, dobre i nie wiadomo, czy do jutra wytrzymają – nasze małe życia, jak ciastka.
Lubię obydwa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *