Co robi bawełna latem?

Pierwsze skojarzenie z bawełną jest takie, że jest po prostu przyjemna. Nie grzeje, nie chłodzi, miło otula i kołysze się, jak wieje wiatr. I mogłoby się wydawać, że oddycha, ale tak naprawdę to… nie oddycha. Ratunek niepotrzebny, bo taka jej natura.

Bardzo podstawową cechą bawełny jest to, że chłonie. Gdyby wyrobić jej dowód osobisty, to można by podać to jako znaki szczególne, bo serio, chłonie jak gąbka – parę wodną, która wytwarza się na ciele, barwniki, kiedy się ją farbuje i rozlaną wodę w kuchni, jeśli wycierać bawełnianą ściereczką.

Ale w tej bawełnie nie biega się dobrze ani nie pływa. Gdyby taką koszulkę założyć na maraton, to na mecie byłoby się mokrym, z przylepionym materiałem na ciele, choć po drodze nie było zraszacza i przysięgam, że to jakieś -50 do komfortu w sporcie. Bawełna też prędko nie schnie, mokra przy ciele wywołuje uczucie chłodu, co w lipcu może nie jest najgorsze ale w listopadzie to można się popłakać. No i bawełnianych kostiumów kąpielowych to też nie ma.

Ale mówi się, że nie można być od wszystkiego i to jest prawda.

Sama w sobie też ciepła nie daje, choć istnieją bawełniane swetry. Okryć owszem, okryją, ale nie rozgrzeją jak ciepłe wino z pomarańczą. Gęsto tkana jest wspaniałym prześcieradłem, poszewką na pościel i obrusem na stół, jak goście przychodzą. No dżinsami. Bo one też są bawełnianie.

Latem najlepiej jej w cienkich koszulkach, sukienkach, pod które wpada wiatr, szortach odkrywających kolana i bieliźnie blisko ciała. Przewiewna jest i to trzeba jej oddać (ale przewiewny to nie znaczy oddychający :)). Na co dzień to jakby ideał i sprawdza się wspaniale.

W sklepach to tylko nie widać dojrzałości. Bo bawełna ma różne stopnie – może być (uogólniając) niedojrzała, dojrzała albo przejrzała. Najlepsze włókna wychodzą z tych pośrodku, ale to nie oznacza, że innych się nie robi. Mogą być też odcinkowe lub długie, o różnym stopniu skręcenia przędzy, z czego potem powstaje materiał, wynika cena i jakość w ogóle. Ale na żadnej koszulce nie jest napisane, z jak bardzo (nie)dojrzałej bawełny jest zrobiona i z jakiej długości włókien ta przędza. To nie zawsze to, co 'naturalne’ = super jakościowe. A czasem patrzę sobie haule zakupowe o wdzięcznych tytułach ’sieciówka X z dobrym składem’ i te pięćset tysięcy ludzi, co to obejrzało to wierzy na ślepo.

To trochę tak, jak kupuje się mrożony szpinak. Jest ten w liściach, co jest całymi, dobrymi liśćmi i brykiet, który ma w sobie to, co odrzucono wcześniej – zmielone łodyżki. Trochę jak podział na ’lepsze’ i 'gorsze’ (choć umówmy się, że taki usmażony z czosnkiem to niebo, niezależnie od postaci :)). Ale rozumiecie analogię? Nic się nie marnuje.

No to niech nam się ta bawełna kołysze latem najlepiej i przepuszcza wiatr. Niech okrywa nocą, strzeże snów i będzie blisko. Niech nie zabiera się jakoś szczególnie za sport i miło służy w codzienności.

Ps. Innym razem przyjrzymy się sprawnościom, które zdobywa bawełna, tytułom i ważnym znaczkom, ale zanim to nastąpi, to zobaczymy jeszcze, gdzie poliester jeździ na wakacje.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *