JESZCZE CIEPŁE
Jak chałka prosto z pieca i słodkości z piekarni na rogu, z chrupiącą skórką, pachnące kruszonką i brudzące mąką palce.
Dopiero co wyjęte spod igły, ciepłe od żelazka i w formie drugich żyć, niemniej kształtnych niż foremki do babeczek.
JAK U BABCI
W kolorach herbaty z miodem, cytryną albo cukrem kiedyś u babci. W filiżance na specjalne okazje albo szklance z metalowym koszyczkiem, która parzyła w ręce.
Z babcinych obrusów, zasłon, pościeli i wspomnień, które zostają w sercach i albumach.
JAK TORTY, KTÓRYCH JUŻ SIĘ NIE ROBI
Takie urodzinowe, przekładane kremem i z owocami na wierzchu. Słodkie, śmietanowe i najprostsze – jak z życia, nie jak z bajki.
We wszystkich odcieniach różu i malinowego kremu, który najlepiej jest wyjadać łyżeczką prosto z miski.
NA WSZYSTKIE UCZTY I OKAZJE
Choćby miały być po prostu wstaniem z łóżka i powitaniem nowego dnia. Żeby wyglądać elegancko, ale nie za bardzo i dodać szczyptę romantyczności nawet czarnej bluzie jak noc listopadowa.
Do celebrowania życia, zwykłej, miłej codzienności i dodania koloru, kiedy za oknem zrobi się całkiem szaro. Babcia na pewno by chwaliła.